niedziela, 21 sierpnia 2016

Jaźń gęślą zażółć

Czy było coś przyjemniejszego od spaceru po plaży? Tak! Bosy spacer po plaży. Dopiero co minęło południe, piasek nie był aż tak zimny, a uczucie towarzyszące stąpaniu po nieskończenie wielu małych ziarenkach sprawiało, że Puchonowi przechodziły po plechach dreszcze. To było fascynujące, szalenie wciągające i w jakiś sposób relaksujące. W samotności bardzo szybko zapominał, że jest inny i mógł w spokoju i z dziecięcą ufnością cieszyć się wszystkim, co świat miał do zaoferowania. Mógłby rozebrać się do naga i zakopać po szyję albo do późnych godzin nocnych liczyć ziarenka piasku. I to tylko te białe! Nikt nie mógł mu teraz powiedzieć, że coś zrobił źle albo czegoś robić nie powinien. Był tak absolutnie wolny jak to tylko możliwe w jego przypadku.
Przeszedł kawałek plażą, wdychając słone powietrze i pozwalając, aby morska bryza pojawiła się z jego ubraniami. W końcu morska bryza też na wakacje! Po chwili położył się na ziemi i zaczął przekładać ziarenka, pilnując by każde jedno trafiło na kupkę z odpowiednim kolorem. Miał całe wakacje, aby poukładać plażę kolorystycznie!
Zaskoczony Puchon upuścił kupkę piasku, którą trzymał w ręku. Tak się zajął swoimi zajęciami, że nie zauważył przybycia pięknej Krukon... znaczy, pięknego Krukona. Właściwie nawet, jeśli jest chłopcem to jest piękny. To się nie zmieniło, tylko dlatego, że Ezra poznał jego tajemnicę.
- Liczyć piasek? Liczyć piasek? Przecież to głupota! - Młody Fawley szybko rozwiał wszelkie wątpliwości jakie mógł mieć Gabriel. No, serio, dlaczego wszyscy mają go za idiotę? Że niby miałby liczyć ziarenka? Przecież to bez sensu! - Układam piasek kolorystycznie!
Wskazał na niewielkie, już poukładane ziarenka. Nie było tego zbyt wiele, ale, no, jednak było. Oderwał się od swojego dzieła, podnosząc się do klęczek i spojrzał na swojego rozmówcę. Doładniej to na jego tors, wyżej nie podniesie wzroku. Momentalnie zrobił się czerwony na twarzy. Krukon chyba już zawsze będzie tak na niego działał.


- Ummm... d-d-dzięki za kolczyki. - Ezra odwrócił głowę w bok, żeby Gabriel mógł zobaczyć dzieło Lysandra: niewielkie kółeczko przechodzące przez jego prawe ucho.
- Ymmmm... wiesz... ja... ja nikomu nic nie powiedziałem... - Zaczął kręcić palcem po piasku różne spiralne, wzory, które od czasu do czasu przecinały się w dziwnych miejscach. Spuścił wzrok na swoje twórcze twory, rumieniąc się jeszcze bardziej, jeśli było to w ogóle możliwe. Nawet na uszach!
Czy było coś przyjemniejszego od spaceru po plaży? Tak! Bosy spacer po plaży. Dopiero co minęło południe, piasek nie był aż tak zimny, a uczucie towarzyszące stąpaniu po nieskończenie wielu małych ziarenkach sprawiało, że Puchonowi przechodziły po plechach dreszcze. To było fascynujące, szalenie wciągające i w jakiś sposób relaksujące. W samotności bardzo szybko zapominał, że jest inny i mógł w spokoju i z dziecięcą ufnością cieszyć się wszystkim, co świat miał do zaoferowania. Mógłby rozebrać się do naga i zakopać po szyję albo do późnych godzin nocnych liczyć ziarenka piasku. I to tylko te białe! Nikt nie mógł mu teraz powiedzieć, że coś zrobił źle albo czegoś robić nie powinien. Był tak absolutnie wolny jak to tylko możliwe w jego przypadku.
Przeszedł kawałek plażą, wdychając słone powietrze i pozwalając, aby morska bryza pojawiła się z jego ubraniami. W końcu morska bryza też na wakacje! Po chwili położył się na ziemi i zaczął przekładać ziarenka, pilnując by każde jedno trafiło na kupkę z odpowiednim kolorem. Miał całe wakacje, aby poukładać plażę kolorystycznie!
Zaskoczony Puchon upuścił kupkę piasku, którą trzymał w ręku. Tak się zajął swoimi zajęciami, że nie zauważył przybycia pięknej Krukon... znaczy, pięknego Krukona. Właściwie nawet, jeśli jest chłopcem to jest piękny. To się nie zmieniło, tylko dlatego, że Ezra poznał jego tajemnicę.
- Liczyć piasek? Liczyć piasek? Przecież to głupota! - Młody Fawley szybko rozwiał wszelkie wątpliwości jakie mógł mieć Gabriel. No, serio, dlaczego wszyscy mają go za idiotę? Że niby miałby liczyć ziarenka? Przecież to bez sensu! - Układam piasek kolorystycznie!
Wskazał na niewielkie, już poukładane ziarenka. Nie było tego zbyt wiele, ale, no, jednak było. Oderwał się od swojego dzieła, podnosząc się do klęczek i spojrzał na swojego rozmówcę. Doładniej to na jego tors, wyżej nie podniesie wzroku. Momentalnie zrobił się czerwony na twarzy. Krukon chyba już zawsze będzie tak na niego działał.
- Ummm... d-d-dzięki za kolczyki. - Ezra odwrócił głowę w bok, żeby Gabriel mógł zobaczyć dzieło Lysandra: niewielkie kółeczko przechodzące przez jego prawe ucho.
- Ymmmm... wiesz... ja... ja nikomu nic nie powiedziałem... - Zaczął kręcić palcem po piasku różne spiralne, wzory, które od czasu do czasu przecinały się w dziwnych miejscach. Spuścił wzrok na swoje twórcze twory, rumieniąc się jeszcze bardziej, jeśli było to w ogóle możliwe. Nawet na uszach!
Share:

Zażółć gęślą jaźń

Czy było coś przyjemniejszego od spaceru po plaży? Tak! Bosy spacer po plaży. Dopiero co minęło południe, piasek nie był aż tak zimny, a uczucie towarzyszące stąpaniu po nieskończenie wielu małych ziarenkach sprawiało, że Puchonowi przechodziły po plechach dreszcze. To było fascynujące, szalenie wciągające i w jakiś sposób relaksujące. W samotności bardzo szybko zapominał, że jest inny i mógł w spokoju i z dziecięcą ufnością cieszyć się wszystkim, co świat miał do zaoferowania. Mógłby rozebrać się do naga i zakopać po szyję albo do późnych godzin nocnych liczyć ziarenka piasku. I to tylko te białe! Nikt nie mógł mu teraz powiedzieć, że coś zrobił źle albo czegoś robić nie powinien. Był tak absolutnie wolny jak to tylko możliwe w jego przypadku.
Przeszedł kawałek plażą, wdychając słone powietrze i pozwalając, aby morska bryza pojawiła się z jego ubraniami. W końcu morska bryza też na wakacje! Po chwili położył się na ziemi i zaczął przekładać ziarenka, pilnując by każde jedno trafiło na kupkę z odpowiednim kolorem. Miał całe wakacje, aby poukładać plażę kolorystycznie!
Zaskoczony Puchon upuścił kupkę piasku, którą trzymał w ręku. Tak się zajął swoimi zajęciami, że nie zauważył przybycia pięknej Krukon... znaczy, pięknego Krukona. Właściwie nawet, jeśli jest chłopcem to jest piękny. To się nie zmieniło, tylko dlatego, że Ezra poznał jego tajemnicę.
- Liczyć piasek? Liczyć piasek? Przecież to głupota! - Młody Fawley szybko rozwiał wszelkie wątpliwości jakie mógł mieć Gabriel. No, serio, dlaczego wszyscy mają go za idiotę? Że niby miałby liczyć ziarenka? Przecież to bez sensu! - Układam piasek kolorystycznie!
Wskazał na niewielkie, już poukładane ziarenka. Nie było tego zbyt wiele, ale, no, jednak było. Oderwał się od swojego dzieła, podnosząc się do klęczek i spojrzał na swojego rozmówcę. Doładniej to na jego tors, wyżej nie podniesie wzroku. Momentalnie zrobił się czerwony na twarzy. Krukon chyba już zawsze będzie tak na niego działał.


- Ummm... d-d-dzięki za kolczyki. - Ezra odwrócił głowę w bok, żeby Gabriel mógł zobaczyć dzieło Lysandra: niewielkie kółeczko przechodzące przez jego prawe ucho.
- Ymmmm... wiesz... ja... ja nikomu nic nie powiedziałem... - Zaczął kręcić palcem po piasku różne spiralne, wzory, które od czasu do czasu przecinały się w dziwnych miejscach. Spuścił wzrok na swoje twórcze twory, rumieniąc się jeszcze bardziej, jeśli było to w ogóle możliwe. Nawet na uszach!
Czy było coś przyjemniejszego od spaceru po plaży? Tak! Bosy spacer po plaży. Dopiero co minęło południe, piasek nie był aż tak zimny, a uczucie towarzyszące stąpaniu po nieskończenie wielu małych ziarenkach sprawiało, że Puchonowi przechodziły po plechach dreszcze. To było fascynujące, szalenie wciągające i w jakiś sposób relaksujące. W samotności bardzo szybko zapominał, że jest inny i mógł w spokoju i z dziecięcą ufnością cieszyć się wszystkim, co świat miał do zaoferowania. Mógłby rozebrać się do naga i zakopać po szyję albo do późnych godzin nocnych liczyć ziarenka piasku. I to tylko te białe! Nikt nie mógł mu teraz powiedzieć, że coś zrobił źle albo czegoś robić nie powinien. Był tak absolutnie wolny jak to tylko możliwe w jego przypadku.
Przeszedł kawałek plażą, wdychając słone powietrze i pozwalając, aby morska bryza pojawiła się z jego ubraniami. W końcu morska bryza też na wakacje! Po chwili położył się na ziemi i zaczął przekładać ziarenka, pilnując by każde jedno trafiło na kupkę z odpowiednim kolorem. Miał całe wakacje, aby poukładać plażę kolorystycznie!
Zaskoczony Puchon upuścił kupkę piasku, którą trzymał w ręku. Tak się zajął swoimi zajęciami, że nie zauważył przybycia pięknej Krukon... znaczy, pięknego Krukona. Właściwie nawet, jeśli jest chłopcem to jest piękny. To się nie zmieniło, tylko dlatego, że Ezra poznał jego tajemnicę.
- Liczyć piasek? Liczyć piasek? Przecież to głupota! - Młody Fawley szybko rozwiał wszelkie wątpliwości jakie mógł mieć Gabriel. No, serio, dlaczego wszyscy mają go za idiotę? Że niby miałby liczyć ziarenka? Przecież to bez sensu! - Układam piasek kolorystycznie!
Wskazał na niewielkie, już poukładane ziarenka. Nie było tego zbyt wiele, ale, no, jednak było. Oderwał się od swojego dzieła, podnosząc się do klęczek i spojrzał na swojego rozmówcę. Doładniej to na jego tors, wyżej nie podniesie wzroku. Momentalnie zrobił się czerwony na twarzy. Krukon chyba już zawsze będzie tak na niego działał.
- Ummm... d-d-dzięki za kolczyki. - Ezra odwrócił głowę w bok, żeby Gabriel mógł zobaczyć dzieło Lysandra: niewielkie kółeczko przechodzące przez jego prawe ucho.
- Ymmmm... wiesz... ja... ja nikomu nic nie powiedziałem... - Zaczął kręcić palcem po piasku różne spiralne, wzory, które od czasu do czasu przecinały się w dziwnych miejscach. Spuścił wzrok na swoje twórcze twory, rumieniąc się jeszcze bardziej, jeśli było to w ogóle możliwe. Nawet na uszach!
Share: